top of page
Szukaj

Kilka słów o uważności

  • Zdjęcie autora: Agata Orłowska
    Agata Orłowska
  • 30 lip 2017
  • 5 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 26 lut 2019


Tuż przed wyjazdem w Bieszczady pojawiła się w mojej głowie pewna myśl: a może by tak wyjechać do Aszramu Osho i pomieszkać trochę w indyjskim Pune? Szczerze mnie to zaskoczyło, bo choć Indie zwiedzałam z dziką ciekawością, nigdy nie przyszło mi do głowy, by w nich osiadać, nawet na jakiś czas. Czyżby możliwość pełniejszego przeżywania czy medytacyjne wglądy miałyby być osiągalne jedynie w egzotycznej scenerii po drugiej stronie kuli ziemskiej? Drzewem wprawdzie nie jestem, ale przecież chyba nie po to urodziłam się tu, gdzie się urodziłam, aby szczęścia i spokoju szukać gdzieś tam w świecie, gdzieś, gdzie mnie akurat nie ma…

Tak jak wszystko jest energią, tak też wszystko ma swoją szczególną energetykę, wyższą lub niższą częstotliwość drgań, tzw. wibrację. Jedne miejsca nas przyciągają, inne odpychają, z jednymi ludźmi rezonujemy, z innymi nie będzie nam po drodze nawet się spotkać. Wielką łaską jest zaufać własnej wrażliwości w odbiorze tych subtelnych sygnałów płynących z ciała, duszy i serca. Co się jednak stanie, gdy te drogocenne wskazówki pomylimy z podszeptami naszego egotycznego umysłu, motywowanego lękiem i nieustannym poczuciem oddzielenia?


A no może się zdarzyć, że nigdy nie docenimy naszego wewnętrznego radaru i zamiast wzrastać, będziemy zataczać się po meandrach znanych nam, niezupełnie najlepszych nawyków i uwarunkowań. Może się zdarzyć też tak, że aby wzrastać stale będziemy szukać nowych nauczycieli, miejsc, bodźców, tego wiecznego cudzego prowadzenia, zapominając o mądrości i autorytecie w sobie. Przypominając sobie o centrum swojej istoty, o swojej wyższej jaźni z jej nieustannym dostępem do bezwarunkowej, nieograniczonej miłości, radości i spokoju, zauważamy, że jedyne, co jest nam potrzebne do rozpuszczenia lęku i wypełnienia przejmującej życiowej pustki to uważność chwili obecnej, że brak tej uważności jest właśnie tym, co nas najbardziej w życiu dotyka.


Czym właściwie jest uważność? Rozumiemy ją jako świadomość „tu i teraz”, a zatem punktu w czasoprzestrzeni, który łączy nas ze wszystkim, co potencjalnie dla nas najlepsze, co stwarza nam najwspanialsze możliwości doświadczania życia, uczenia się i rozwoju. Kiedy pogrążeni jesteśmy w rozmyślaniu o przeszłości lub przyszłości, tracimy kontakt z bieżącą chwilą, z prawdą o nas samych. Z naszym ciałem, oddechem, emocjami, wrażeniami, uczuciami. Tracimy kontakt ze smakiem wody, kolorem trawy, zapachem świeżo upieczonego chleba, z melodią, która mogłaby nas porwać do tańca. Tracimy łączność z tym, co w nas najgłębsze, z naszą intuicją, wewnętrznym prowadzeniem, a także z otwartością na drugiego człowieka. Nie jesteśmy ani tu, gdzie faktycznie jesteśmy, ani tam, gdzie chcielibyśmy lub zdaje się nam, że powinniśmy być. Tkwimy w oddzieleniu, zawieszeniu wśród wymyślonych ograniczeń, opinii, pragnień i uprzedzeń, we śnie, z którego niekoniecznie musimy się na czas obudzić. Nie zawsze się budzimy, czasem taki sen może trwać całe życie.


Bardzo dobrze uświadomiłam to sobie w Bieszczadach, nie dlatego, że udało mi się tam zatopić w przebudzonej uważności, a dlatego, że prawie zupełnie jej nie doświadczałam. Drewniana chata w środku lasu bez prądu, toalety, z wodą czerpaną z potoku, w której mieszkałam przez kilka dni miała być błogim, nakierunkowanym odosobnieniem. Wiedziona wrażeniami i oczekiwaniami z poprzedniego pobytu szybko dałam się ponieść rozczarowaniu. Ani gotowanie na żywym ogniu, ani czytanie w blasku świecy, ani rozśpiewane ptasie poranki nie doczekały się należnej celebracji. Coś, co jeszcze rok temu wprawiało w niewymowny zachwyt, w mgnieniu oka stało się rutyną „niewartą” zatrzymania. Dlaczego tak się działo? Na to pytanie pomogły mi odpowiedzieć kolejne góry, Tatry, w których znalazłam się chwilę później. Czym jest dla mnie miłość do gór alpejskich? Uważnością właśnie. Zwłaszcza na szlaku, na którym każdy krok tę uważność wymusza. Uważność wymaga bowiem dyscypliny. A dyscyplina na moim trakcie była niezbędna. Na co dzień wydaje nam się, że nie jest to takie konieczne, wiele czynności robimy przecież mechanicznie i wszystko się jakoś sprawnie toczy. Potrzebę uważności uświadamiamy sobie dopiero na symbolicznych skalnych półkach. W okolicznościach, które dobrze znamy wydaje nam się już mało przydatna. Czy jednak nie wówczas jest ona na wagę złota?

Nie chodzi przecież o to, aby uparcie jeździć tu czy tam, zdobywać takie czy inne szczyty, szukając ekstremalnych podniet, wyzwań, związków, wciąż nowych ekscytacji – może więc idzie o to, by w znanych na wskroś i do znudzenia przestrzeniach, relacjach, czynnościach i okolicznościach otwierać się na coraz to nowy, zadziwiający przekaz, choćbyśmy przysięgali, że go tam nie ma. Na prawdę płynącą z uważnej obserwacji, z bycia w pełni tu, gdzie jestem teraz, bez osądzania, bez pośpiechu, pozwalając ujawnić się nieskończonej głębi chwili obecnej. Zwrócić jej tajemnicę życia, tak aby mogła najpełniej nam służyć. By tak się działo, wystarczy intencja bycia uważnym, połączona jednak ze zdyscyplinowaniem naszego małpiego umysłu. Im bardziej coś znajome, tym bardziej zaawansowana lekcja uważności. Na wszystko, co „stare” można bowiem spojrzeć w nowy, pełen życia sposób. Ale to działa i w drugą stronę – na wszystko, co nowe i niecodzienne można spoglądać przez pryzmat starych kalek, z lękiem i niechęcią, widząc tylko fragment zniekształconej rzeczywistości, bez jej magii, piękna, nauki, prawdy o niej i o sobie samym.


A co z „tu i teraz”, które nie jest do końca komfortowe, od którego świadomie lub nieświadomie uciekamy, nie chcąc skonfrontować się z bólem, strachem, rozdarciem i innymi odczuciami, od których tak często pragniemy się odciąć? Uważność sama w sobie może być wskazówką. Gdy zdamy sobie sprawę, że tak naprawdę nie jesteśmy ani naszymi ciałami, ani naszymi umysłami, że trzon naszej istoty to nieskończona świadomość ograniczona m.in. brakiem naszej obecności, to powrót do uważnej obserwacji może objawić olbrzymi potencjał transformacji i zacząć uzdrawiać nasze cierpienia. Jak doskonale ujawnia kinezjologia behawioralna, prawda ma zawsze charakter uzdrawiający. Uważne bycie ze sobą – tj. konfrontacja z prawdą o sobie, z tym, co czuję, co mnie trapi, jakie przekonania mnie dręczą, co takiego we mnie przeszkadza mi żyć tak, jak chcę żyć – pozwala uwolnić nagromadzone napięcie, zrzucić z siebie latami dźwigany ciężar i zwolnić miejsce na coś, co znacznie bardziej łączy nas z życiem. Może się to odbyć poprzez zmianę w oddychaniu, szloch, złość, wybuch śmiechu, cichą refleksję, nieporuszenie. Cokolwiek się wyłoni, jest dokładnie tym, co ma się wyłonić i co jest dla nas najwłaściwsze. Gdy tylko bez oporu pozwolimy się temu objawić, zauważymy, jak stopniowo stajemy się lżejsi, gotowi, by świadomie wybierać, chętni by uważniej żyć.


Praktyka:

  • Zamiast próbować po prostu usiądź lub połóż się np. na podłodze, najlepiej w miejscu, w którym nigdy wcześniej tego nie robiłeś. Zwróć uwagę, jak się czujesz. Jak reaguje Twój umysł. Jak to komentuje. Daj sobie chwilę, aby poczuć się bardziej stabilnie w tej niecodziennej pozycji. Teraz zwróć uwagę na swój oddech. Pamiętaj, że oddech to Twój najlepszy sprzymierzeniec w praktyce uważności. Zawsze przy Tobie, zawsze w „tu i teraz”, zawsze połączony z życiem i zawsze gotowy, by Cię do niego sprowadzić (w judaizmie traktowany jako odgłos nie tyle wypowiadania, co oddychania (!) niewymawialnego imienia Boga, świętego Teragammatonu Jahwe). Poczuj, jak z każdym wdechem Twoja klatka piersiowa delikatnie się rozszerza, a z wydechem łagodnie się kurczy. Poczuj, jak wdech ożywia Twoje ciało, a wydech przyjemnie je rozluźnia. Obserwuj swój oddech i zauważaj, co zmienia się wewnątrz Twojego ciała. Niczego nie zmieniaj i niczego nie oceniaj, zaakceptuj wszystko, co Cię otacza, co Ci towarzyszy, co się pojawia. Niech ta chwila będzie dokładnie taka, jaka jest. Daj sobie na nią 3 minuty. Jeśli przyłapiesz się na jakiejś myśli, nie przejmuj się, po prostu wróć spokojnie do oddechu. Wykonuj praktykę, gdy tylko sobie o niej przypomnisz niezależnie od pozycji ciała i okoliczności.

  • Zacznij zwracać większą uwagę na drobne domowe czynności – absolutnie nie chodzi o pilniejsze porządki :) Gdy myjesz zęby, po prostu myj zęby, gdy idziesz po schodach, po prostu idź po nich, zważając na stawiane kroki. Gdy coś jesz, odczuwaj każdy kęs, przeżuwaj i połykaj z uważnością, wyłapuj smaki. Staraj się nie robić nic ponad to, co właśnie robisz. Niech cała Twoja uwaga nakierowana zostanie na czynność, którą właśnie wykonujesz. Gdy z kimś rozmawiasz, rób to, słuchając każdego słowa bez natychmiastowego szukania w głowie komentarza. Bądź uważny i zabaw się tym, nie podchodź do praktyki aż tak poważnie ;)

 
 
 

Comments


© 2024 Odzyskaj siebie

  • Black Facebook Icon
  • Black YouTube Icon
bottom of page